Aneta Kisielewska - Widmo przeszłości - wywiad - zaczytanyksiazkoholik.pl

Jak powstawała debiutancka powieść Anety Kisielewskiej pt. „Widmo przeszłości”?


Każda książka rodzi się z potrzeby wyrażenia czegoś, co głęboko tkwi w sercu autora. Aneta Kisielewska, autorka debiutanckiej powieści „Widmo przeszłości”, opowiada o procesie twórczym, który stał się dla niej nie tylko artystycznym wyzwaniem, ale także głęboką podróżą w głąb ludzkiej psychiki. W rozmowie dzieli się inspiracjami, emocjami towarzyszącymi pisaniu oraz wyzwaniami, jakie napotkała, tworząc pełną napięcia i mroku historię Klary. Jak wyglądały jej początki z literaturą, co sprawiło, że postawiła ostatnią kropkę w książce, i jakie są jej plany na przyszłość? Zapraszam do odkrycia kulis powstawania tej wyjątkowej powieści.

[Zaczytany Książkoholik] Czy pamięta Pani, co spowodowało, że chwyciła Pani za „pióro” i zaczęła tworzyć pierwsze literackie dzieło, którym jest „Widmo przeszłości”?
[Aneta Kisielewska] Czułam wewnętrzną potrzebę podzielenia się swoją opowieścią, która od dłuższego czasu zakotwiczyła się w mojej głowie i za nic nie chciała jej opuścić.

[ZK] Co zainspirowało Panią do stworzenia postaci Klary i jej mrocznej historii? Czy były jakieś konkretne wydarzenia lub osoby, które wpłynęły na rozwój tej postaci?
[AK] Muszę rozczarować — postać Klary to czysta fikcja literacka. Największym wyzwaniem podczas jej kreowania było poradzenie sobie z mocno rozwiniętą warstwą psychologiczną, którą zaplanowałam w powieści. Chciałam stworzyć wiarygodną bohaterkę, która uświadomi czytelnikowi, jak trudne bywa życie w obliczu choroby i zaburzeń psychicznych. Pragnęłam, by Klara najrzetelniej jak to możliwe przeprowadziła czytelnika przez okres żałoby po stracie, pokazała jak ciężkie, często bez efektywne bywa leczenie, a wyjście z traumy wręcz niemożliwe. Zależało mi, by zmusić odbiorcę do refleksji nad tym, jak przeszłość wpływa na nasze życie, jak kształtuje rzeczywistość. Historia Klary to historia pełna bólu, smutku i tęsknoty, w którą chciałam tchnąć szczyptę nadziei, pokazując, że wytrwałość i determinacja mogą przynieść upragnioną ulgę i spokój.

[ZK] Czy któraś z postaci z powieści jest Pani wyjątkowo bliska?
[AK] Myślę, że właśnie Klara jest mi najbliższa, to na niej najbardziej skoncentrowałam swoją uwagę, poświeciłam najwięcej czasu i energii.

[ZK] Jakie wyzwania napotkała Pani podczas pisania o traumie i jej długotrwałych skutkach? Jak przygotowywała się Pani do oddania realistycznych emocji związanych z takim doświadczeniem?
[AK] Musiałam się podszkolić w zakresie psychologii, sięgnąć po fachowe artykuły i literaturę. To czasochłonne zajęcie, które uświadomiło mi, że pisanie powieści, to nie tylko godziny przy klawiaturze, ale również ciągłe dokształcanie.

[ZK] Jakie odczucia towarzyszyły Pani z chwilą postawienia ostatniej kropki w książce?
[AK] Wiele różnych emocji towarzyszyło mi, gdy stawiałam ostatnią kropkę w książce. Przede wszystkim czułam: satysfakcję, że się udało, ulgę i dumę, że dobrnęłam do końca, że się nie poddałam na żadnym etapie. Proces pisania książki to nie tylko przyjemność, ale i wielomiesięczna, często żmudna praca, wymagająca dyscypliny i samozaparcia, wiążąca się z ogromnym wysiłkiem umysłowym, który nie przychodzi lekką ręką. Po postawieniu ostatniego znaku czułam się wyczerpana emocjonalnie, pusta w środku, miałam wrażenie, że nigdy więcej już nic nie napiszę. Spokojnie, uczucie minęło następnego ranka, kiedy głowę zalała nowa fala pomysłów, które będą mnie prześladowały, dopóki nie pozwolę im zaistnieć na kartkach nowych książek.

[ZK] Dlaczego akurat thriller? Czy brane były pod uwagę inne gatunki literackie?
[AK] Thrillery są gatunkiem najbliższym mojemu sercu, najczęściej sięgam po książki w tym klimacie. Lubię wciągające historie, wywołujące dreszczyk napięcia, gęstą atmosferę, poczucie niepokoju i tajemnice z przeszłości, które wraz z rozwojem fabuły, wypływają na światło dzienne.

[ZK] Premiera powieści to zapewne dla pisarza bardzo wyczekiwany czas. Jakie emocje towarzyszyły Pani w trakcie premiery?
[AK] Uczucia, jakie towarzyszyły mi w trakcie premiery, trudno opisać. To mieszanka ścierających się ze sobą emocji. Niewiarygodne i jedyne w swoim rodzaju połączenie ekscytacji i podniecenia, a zarazem niepokoju i podenerwowania. Duma i jednocześnie lęk, co dalej. Ulga i gorączkowa niecierpliwość. Poczucie spełnienia i gonitwa myśli, jak powieść zostanie przyjęta i jaką informację zwrotną otrzymam od czytelników.

[ZK] Nie sposób o to zapytać: Jak długo trwał proces tworzenia powieści? Od jego pomysłu do momentu chwycenia książki w dłoni.
[AK] Proces tworzenia powieści to nie tylko czas pomiędzy pierwszym zdaniem a kropką na końcu. To również proces redakcji; wprowadzania zmian, poprawek, które często zajmują tyle samo czasu, co napisanie książki. „Widmo przeszłości” powstało w 4 miesiące, a w dłoniach trzymałam je dokładnie w pierwszą rocznicę postawienia ostatniej kropki.

[ZK] Który moment w pracy twórczej był najtrudniejszy?
[AK] Chyba właśnie redakcja, która nauczyła mnie, że nie warto się przywiązywać do słów, czasem trzeba coś usunąć, żeby tekst zyskał na jakości.

[ZK] „Widmo przeszłości” porusza trudne tematy jak trauma i jej wpływ na teraźniejszość. Jaką rolę odgrywa w Pani pisaniu badanie takich ciężkich emocjonalnie tematów?
[AK] Lubię podnosić sobie poprzeczkę, stawiać ją coraz wyżej i zapuszczać w nieznane rewiry, wychodzić ze znajomej, bezpiecznej strefy komfortu. To zawsze niesamowicie ciekawa lekcja, przygoda i niepewność, gdzie mnie te poszukiwania zaprowadzą, ale również zbieranie cennego doświadczenia. Jestem zdania, że człowiek uczy się całe życie.

[ZK] Jak wyglądał etap szukania Wydawcy?
[AK] Stworzyłam listę wydawnictw publikujących książki w moim gatunku, przygotowałam propozycję wydawniczą i rozesłałam ją. Nastawiłam się na wielomiesięczny okres oczekiwania. Jakież było moje zaskoczenie, radość i niedowierzanie, kiedy pozytywna odpowiedź nadeszła już po dziesięciu dniach.

[ZK] Kto z najbliższego otoczenia był pierwszym czytelnikiem Pani debiutanckiej powieści i z jaką opinią się wówczas Pani spotkała?
[AK] O tym, że piszę, wiedziała jedynie garstka osób z mojego otoczenia. Nie chciałam zapeszać. Moi najbliżsi wspierali mnie na każdym etapie drogi do publikacji, ale przeczytali książkę, dopiero kiedy fizycznie dostali ją w dłonie. Pierwszą czytelniczką mojej powieści była matka chrzestna mojego sukcesu, niezastąpiona Iwona, która jako pierwsza uświadomiła mi, że „Widmo Przeszłości” to historia, która ma potencjał i z pewnością znajdzie wydawcę. Uwierzyłam jej.

[ZK] Kiedy możemy się spodziewać kolejnej powieści?
[AK] Mam nadzieję, że już wkrótce ponownie o mnie usłyszycie.

[ZK] Czego w życiu się Pani najbardziej boi?
[AK] Choroby i śmierci najbliższych. Nie wyobrażam siebie patrzeć, jak odchodzą.

[ZK] Czego życzyłaby sobie Pani w nadchodzącym czasie?
[AK] Chciałabym dalej tworzyć historie, które są mi bliskie, które płyną prosto z serca; inspirują i poruszają, a przy okazji zachować pełną swobodę twórczą, która pozwoli na eksperymentowanie oraz ciągłe odkrywanie nowych form i tematów.

Fot. Aneta Kisielewska
Grafika: Zaczytany Książkoholik

„Widmo przeszłości”


Dodaj komentarz


Czytaj także

Tysiąc pocałunków - Tillie Cole - zaczytanyksiazkoholik.pl - blog

Najpiękniejsze momenty życia – „Tysiąc pocałunków”, Tillie Cole

Wyobraź sobie, że otrzymujesz tysiąc małych karteczek i masz wypełnić je najpiękniejszymi momentami swojego życia…„Tysiąc pocałunków” osiągało jakiś czas temu horrendalną popularność, tak samo, jak zresztą cenę spowodowaną utrudnioną dostępnością książki. Kiedy Wydawca ogłosił dodruk musiałam przekonać się na własnej skórze, co takiego wyjątkowego jest w tej powieści.


Kopciuszek i szklany sufit, Laura Lane, Ellen Haun, zaczytanyksiazkoholik.pl

Dawno, dawno temu … – „Kopciuszek i szklany sufit”, Laura Lane, Ellen Haun

Większość z nas zna takie bajki jak „Mała syrenka”, „Śpiąca Królewna”, „Śnieżka i siedmiu krasnoludków”, „Mulan” czy „Piękna i bestia”. Autorki w książce „Kopciuszek i szklany sufit” zamieściły dwanaście całkiem nowych wersji tych bajek. Parodie. Zyskały one przez to wymiar feministyczny. Czy dobrze? To już każdy sam musi sobie odpowiedzieć na to pytanie.