Przyjdzie pogoda na miłość, wioletta piasecka, zaczytanyksiazkoholik.pl

„Przyjdzie pogoda na miłość”, Wioletta Piasecka


„Przyjdzie pogoda na miłość” to pełna emocji historia trzech przyjaciółek, z których marzeń zadrwił los. Młode kobiety zderzają się z brutalnością dorosłego życia. Czy odnajdą w sobie siłę, by podnieść się po bolesnym upadku? Czy potrafią zaufać sobie i innym, kiedy przyjdzie pogoda na miłość?

Joannę opuszcza narzeczony i decyduje się na ślub z inną kobietą. U Magdy, która spodziewa się dziecka, lekarze diagnozują raka piersi. Zuzanna marząca o karierze w modelingu wikła się w seksaferę w kręgach władzy.

Wioletta Piasecka w powieści „Przyjdzie pogoda na miłość” zdaje się mówić, że wszystko ma swój czas. Po burzy wychodzi słońce, a więc mimo zawiedzionych nadziei, cierpienia i konsekwencji błędnych decyzji zawsze trzeba szukać nowych szans i walczyć o swoje szczęście.

Jeśli przeżywasz rozterki i rozczarowania, ta książka jest dla Ciebie. Jeśli potrzebujesz otuchy, bo w Twoim życiu się nie układa, ta książka jest dla Ciebie. Jeśli po prostu masz ochotę na dobrą lekturę, to „Przyjdzie pogoda na miłość” jest idealnym wyborem.


Wioletta Piasecka jest autorką książek, scenariuszy teatralnych, wierszy, tekstów piosenek oraz słuchowisk radiowych. „Przyjdzie pogoda na miłość” to pierwsza w jej literackim dorobku powieść obyczajowa dla dorosłych.



Fragmenty powieści:

I
W milczeniu zbiegła na dół. W pośpiechu założyła majtki. Otrzepała sukienkę. Podniosła z dywanu żakiet i torebkę. Nałożyła buty i wybiegła, trzaskając drzwiami. W ciemności, idąc do bramy, wycierała napływające łzy. Nikt nigdy w życiu nie upokorzył jej tak bardzo, jak ten mężczyzna, za którym gotowa była skoczyć w ogień. Zacisnęła pięści.
Nigdy więcej nie dam się skrzywdzić! Nikomu – powiedziała cicho.
Gdy doszła do wyjścia, coś zabrzęczało i brama się otworzyła. Joanna uświadomiła sobie, że Marek musiał użyć pilota.
A więc wstał, zrobił parę kroków i tak po prostu wyrzucił mnie ze swojego życia – pomyślała.
Chłód czerwcowej nocy owiał jej ciało. Włożyła żakiet. Naraz ze zgrozą odkryła, że nie ma przy sobie ani złotówki.
No ładnie! Nie mam za co wrócić do domu – pomyślała. Ostatnie pieniądze oddała kobiecie z Caritasu. Los mi wynagrodzi! – przypomniała sobie słowa starszej pani. Faktycznie, wynagrodził mi. Lepiej nie mógł.
Dłuższą chwilę zastanawiała się, w którym iść kierunku. Zdała sobie sprawę, że to nowe osiedle domów jednorodzinnych wybudowano na obrzeżach miasta i do przejścia ma kilka kilometrów. W oddali ujrzała światła. Westchnęła ciężko i zrezygnowana ruszyła pieszo.
– Boże, powiedz, czym zawiniłam? Co takiego zrobiłam?
Popatrzyła w niebo, wypatrując jakiegoś znaku, czegokolwiek. Naraz zapłakała głośno, rozpaczliwie. Łzy jednak nie przyniosły ukojenia. Wytarła nos w rękaw żakietu. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego każdy, kogo kocha, odtrąca ją. Matka, ojciec, a teraz Marek, ten aż do dziś najukochańszy człowiek na świecie. Dlaczego?
Emocje opadły. Ból, upokorzenie i wstyd ciążyły niemiłosiernie. Eleganckie kremowe szpilki, na które zbierała, udzielając korepetycji, grzęzły teraz w błocie i bruzdach wyrobionych przez koparki i spycharki, utrudniając dalszą wędrówkę. Często zatrzymywała się, by wyciągnąć zatopione w gliniastej brei buty.
To bez sensu – pomyślała zdruzgotana.
Bezradnie rozejrzała się wokół. Dom Marka był tak blisko i za¬razem tak daleko. Na górze w sypialni paliło się światło. Nikt nie stał w oknie. Marek nie wypatrywał jej. Zresztą i tak nie mógłby jej dostrzec. Stała zbyt daleko. W błocie, zupełnie sama, jak zbity, niechciany pies patrzyła chciwie na ten dom. Dom, przez który utraciła niewinną młodość, wiarę w miłość i w marzenia. Przez który straciła sens życia. Westchnęła i zrezygnowana schyliła się, by zdjąć z nóg pantofle. Spojrzała ostatni raz w okna sypialni i z ciężkim sercem, boso ruszyła w ciemność.


II
Odziana jedynie w gładkie stringi w kolorze fuksji i biustonosz push up stanęła na wybiegu. Nie widziała przed sobą nic oprócz intensywnie różowej smugi światła prowadzącej ją po mieniącej się linii. Angelika i Sylwia natłuściły jej ciało i posypały pyłkiem. Skrzyło się teraz kolorowymi drobinkami. Stringi lekko wpijały się między pośladki, ale w zdenerwowaniu tego nie czuła. W uszach dźwięczała jej muzyka Vivaldiego i Zuzannie wydawało się, że dobiega z każdego miejsca. Poza sceną panowały ciemności. Nie wiedziała, czy na sali są kobiety, czy wyłącznie mężczyźni. Czy jest dużo osób, czy mało. Nie miała czasu na zbytnie rozglądanie się. Przejście po wybiegu w dwie strony zdawało się trwać wieczność. Potem w garderobie szybka zmiana bielizny, butów, doczepienie gadżetów i na wybieg. Serce waliło jej mocno. Starała się iść pewnie, wyprostowana jak struna. Napięte do granic możliwości mięśnie niemalże niosły ją po wybiegu.
Gdy muzyka ucichła, rozległy się skąpe brawa. Ukłoniła się nieco zażenowana, a kiedy podniosła wzrok, w przyćmionym świetle kinkietów zobaczyła tylko jednego widza. Piotra Majera. Siedział na wprost wybiegu i uśmiechał się z uznaniem.
– Brawo! Brawo! Zuzanno! – Wstał i podszedł do niej. Podał jej rękę, by ostrożnie zeszła po schodkach.
– To pan? – Stała oszołomiona, próbując zasłonić rękoma piersi.
– Nie masz się czego wstydzić, moja droga. Ciało Kleopatry, po prostu. No już, już, opuść ręce. Wyprostuj się, chcę na ciebie popatrzeć z bliska.
– Panie Majer, ja… ja… nie wiem, co powiedzieć.
– Nie mów do mnie tak oficjalnie. Mam na imię Piotr.
– Panie Piotrze, ja…
– Piotrze.
– Tak, Piotrze. – Zawstydziła się swojej śmiałości. – Panie Piotrze, strasznie niezręcznie się czuję.
– Piotrze – poprawił ją. – Zuzanno, uśmiechnij się, proszę. Zapraszam cię na obiad.
– Ale ja nie mogę, naprawdę. Szefowa powiedziała, że nam nie wolno – mówiła szybko. – Po prostu nie mogę.
Majer bez słowa wyjął komórkę i patrząc Zuzannie prosto w oczy, czekał na połączenie.
– Dzień dobry, pani Ilono. Majer z tej strony. Nie, nie, skąd! Wspaniale! – Mrugnął okiem do Zuzanny. – Najpiękniejsza modelka pod słońcem. Klasa sama w sobie. Tak, tak, jestem bardzo zadowolony. Kupuję wszystkie komplety, w których występowała. Tak, w takim rozmiarze jak na pokazie. Adres do wysyłki podam później. Mam inną sprawę. Otóż w dowód uznania pragnę pannę Zuzannę zaprosić na niezobowiązujący obiad. Ma to w umowie? Świetnie, mimo to płacę zarówno dziewczynie, jak agencji podwójną, nie, przepraszam najmocniej… potrójną stawkę. – Z satysfakcją obserwował, jakie wrażenie na Zuzannie zrobiły jego słowa. – Tak. To ja się polecam. Odwiozę pannę Zuzannę po obiedzie tam, gdzie będzie chciała. Ja również. – Rozłączył się. – No cóż, zapraszam.
– Chwileczkę, proszę dać mi pięć minut. – Zuzanna uśmiechnęła nieco śmielej. – Ubiorę się i zaraz wracam.


III
Krzysztof pierwszy raz usłyszał jej beztroski śmiech.
– Joasiu, jesteś dziś… Czy coś się wydarzyło? – Zachwyt w jego oczach nagle zgasł.
– Stał się cud. Prawdziwy cud. Moja przyjaciółka wybudziła się ze śpiączki.
Zauważyła, że odetchnął z ulgą. Teraz ona przyjrzała mu się uważniej i znów się uśmiechnęła.
Pewnie podejrzewał, że spotkałam się z Markiem – pomyślała.
– Urodziła już?
– Tak, urodziła śliczną córeczkę. W dodatku własnymi siłami. Wiesz, gdy Magda mnie zobaczyła, to myślała, że jestem jej córką. Nazwała mnie jej imieniem. Długo jej tłumaczyłam, że nie jestem Antosią. Dotknęła moich włosów i powiedziała, że Antosia też ma takie rude loki. Dziwne. Widziałam jej córeczkę. Ma tylko kilka jasnych, prawie białych kosmyków. Jest podobna do Magdy jak dwie krople wody. Ale potem cię rozpoznała?
– Tak. Chociaż lekarze twierdzą, że sporo czasu upłynie, zanim odzyska pełną świadomość. No i czeka ją walka z chorobą. Nie wiadomo, jakie spustoszenie w organizmie zrobił nowotwór. Na razie robią wyniki.
– Dzielna dziewczyna. Miejmy nadzieję, że od teraz będzie tylko lepiej. – Wyjął z wiszącej szafki dwa talerze i przełożył pierogi. – Proszę, częstuj się. Moja mama też bardzo dobrze gotuje, a przynajmniej nam smakuje. – Wyciągnął z szuflady sztućce.
– Przepyszne! – powiedziała z pełnymi ustami.
Krzysztof zaśmiał się głośno.
– Joasiu, jak myślisz, czy do pierogów pasuje czerwone wino?
– Pewnie że pasuje, ale skąd my teraz weźmiemy czerwone wino?
– Jestem przygotowany na takie sytuacje. Pozwól, że cię opuszczę. – Wytarł usta serwetką i poszedł do swojego pokoju.
Joanna zjadła jeszcze dwa pierogi i upiła łyk herbaty. Pierwszy raz od rozstania z Markiem poczuła lekkość. Myśli o nim bolały, ale nie zatruwały już umysłu w bezlitosny sposób tak jak zaraz po rozstaniu.
Krzysztof wrócił z winem. Otworzył szufladę, wyjął korkociąg i wprawnym ruchem otworzył butelkę. Przetarł kieliszki i napełnił do połowy.
– Joasiu, za nas! – Uśmiechnął się szelmowsko.
– Za nas? No dobrze, niech ci będzie, wspólniku. W końcu tworzymy razem niezły teatralny team.
Stuknęli się kieliszkami. Nagle, gdy uniosła lampkę, przypomniała jej się ostatnia kolacja z Markiem w greckiej restauracji
Santorini. Zawsze świętowali tam wszystkie rocznice. Kochała tę restaurację, ale Marek nawet to wspomnienie jej odebrał, wybierając ją jako miejsce rozstania. Na porzucenie mnie – pomyślała. Zakończenie studenckiego romansu. Odwróciła wzrok, by Krzysztof nie widział jej nagłego smutku.

Źródło: Wydawnictwo Szara Godzina



Tytuł: Przyjdzie pogoda na miłość
Autor: Wioletta Piasecka
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 30-09-2020
Ilość stron: 400
Oprawa: miękka
Cena okładowa: 39,90 zł


Dodaj komentarz


Czytaj także

w ukryciu, Lisa Gardner, zaczytanyksiazkoholik.pl

Moje ponowne spotkanie z Lisą Gardner – „W ukryciu”

W ruinach nieczynnego zakładu psychiatrycznego kilku nastolatków trafia na przerażające znalezisko. Ściągnięta na miejsce policja odkrywa zmumifikowane zwłoki sześciu dziewczynek. Tylko jedną z nich udaje im się od razu zidentyfikować – Annabelle M. Granger


Żony Konstancina-Ewelina Ślotała-zaczytanyksiazkoholik.pl

„Żony Konstancina”, Ewelina Ślotała

Wyobraź sobie, że jesteś mną. Właśnie szofer odwiózł cię do domu, a konkretnie do 800-metrowej willi wartej 20 milionów złotych. Z bagażnika wyjmuje torby z zakupami. W godzinę wydałaś 100 tysięcy na rzeczy, których nie potrzebujesz i w których przez najbliższe dni będzie cię widywała tylko służba. Twoja czarna karta nie ma limitu, a prezenty od męża nigdy się nie kończą.