Żaneta Pawlik - wywiad- zaczytanyksiazkoholik.pl

Z Żanetą Pawlik o tym, dlaczego warto rozmawiać na trudne tematy


Chciałam Was zaprosić na rozmowę z Żanetą Pawlik, autorką wydanej zaledwie kilka dni temu powieści pt. „Tamarynd”. Autorka przybliża nam, w jakich okolicznościach zrodził się pomysł na „Tamarynda”, dlaczego postanowiła poruszyć tematykę uzależnień czy depresji. Pani Żaneta zdradzi również, przed jakimi największymi wyzwania staje jako pisarka. Zachęcam do lektury.


[Zaczytany Książkoholik] Skąd czerpie Pani inspiracje do pisania swoich powieści?
[Żaneta Pawlik] Zewsząd. Życie jest tak bogate, że wystarczy nastroić się na odbieranie jego fal, wsłuchać, o czym rozmawiają inni, czym się interesują, za czym tęsknią, czego obawiają. Lubię obserwować nieznajomych, podpatrywać gesty, sposób mówienia, ubiór, zachowanie. W każdym człowieku tkwi jakaś głębia, choć łatwiej oceniać innych, bazując na pozorach. Łatwiej nie znaczy celnie, a nawet pokusiłabym się o twierdzenie, że częściej wyciągamy błędne wnioski.
Obserwacja jest pierwszym etapem, potem włącza się wyobraźnia. Nie wiem, kim są przechodnie, jaki uprawiają zawód, dokąd spieszą, kto na nich czeka, czy są szczęśliwi, cierpiący, a jeśli tak, z jakiego powodu. Dowiaduję się tego w momencie, w którym zapraszam ich do opisywanej historii. Toczę z nimi wewnętrzny dialog, wyłapuję myśli odbijające się od siebie i wykorzystuję w książce.
Dziś na przykład, szykując się do pracy, usłyszałam w radio o pewnym Holendrze, który dopuścił się nadużyć względem wielu kobiet. Sytuacja jest pospołu kontrowersyjna, groteskowa, zadziwiająca, wstrząsająca i mogłabym tak jeszcze długo. Zanotowałam nazwisko tego pana i zamierzam poszukać dodatkowych informacji na ten temat, a docelowo być może wykorzystać w którejś z kolejnych książek.
Podsumowując, życie dostarcza gotowych scenariuszy, trzeba tylko umiejętnie wybierać.

[ZK] Jak wyglądał proces tworzenia książki „Tamarynd”? Skąd pomysły na fabułę, postacie? Jak wyglądał research związany z tematyką problemów psychicznych, o których tak mało się mówi.
[ŻP] Proces pisania „Tamaryndu” nie różnił się od debiutanckiej powieści „Mowy nie ma!”. Kiedy już miałam w głowie wstępnie ukształtowany pomysł, skupiłam się na konspekcie, charakterystyce bohaterów, a potem zaczęłam pisać historię Anki, Franka, Jadźki… Określiłam ramy czasowe i dostosowałam rytm pracy w taki sposób, żeby dotrzymać terminu.
Pomysł na fabułę przyszedł sam. Ilekroć zastanawiam się jaki temat poruszyć, o czym ludzie chcieliby poczytać, nic z tego nie wynika. Skuteczniej jest pozwolić wyobraźni podsuwać pojedyncze obrazy, coś na kształt rozrzuconych puzzli, z których układam kolejne sceny fabuły. Staram się pisać na tematy, które są mi bliskie, a problematyka poruszona w „Tamaryndzie” jest mi znana z racji trudnych doświadczeń osób, z którymi pozostaję w relacji.
Niestety depresja uznawana jest dziś za chorobę cywilizacyjną, nie trudno znaleźć wokół siebie osoby, które zostały dotknięte zaburzeniem nastroju i emocji w nasilonym stopniu. Bywałam na oddziale szpitala psychiatrycznego w charakterze odwiedzającej, obserwowałam pracę personelu, proces leczenia kogoś bliskiego, stąd wiedza, którą wykorzystałam w książce.
Mam wielu znajomych, którzy ukończyli terapię uzależnienia od alkoholu. To są tak zwani alkoholicy wysoko funkcjonujący, czyli ktoś, o kim pozornie nie wydalibyśmy takiego sądu. Dobrzy rodzice, odpowiedzialni pracownicy, mili ludzie. Przy czym ich życie koncentrowało się na jednym: na piciu. Alkoholowi podporządkowywali własne istnienie, pozwalali mu przejąć władzę nad sobą. Alkoholizm jest chorobą opartą na mechanizmie iluzji i zaprzeczeń, zafałszowuje obraz danej osoby i sprawczości w świecie. Chciałam pokazać, że alkoholizm dotyka ludzi niezależnie od ich statusu społecznego, zawodowego i stanu posiadania.

[ZK] W swoich powieściach porusza Pani różnorodne tematy – od miłości, po rodzinne relacje, a nawet problemy społeczne. Czy to wynika z osobistego doświadczenia, czy raczej zainteresowań?
[ŻP] Jedno bez drugiego nie ma racji bytu. Osobiste doświadczenia przenikają do fabuły, choć nie jeden do jednego. Czerpię z własnych stanów emocjonalnych, jakie towarzyszyły mi na różnych etapach życia. Jako młoda dziewczyna pracowałam w fundacji z osobami uzależnionymi od narkotyków, jeszcze w latach 90. Naoglądałam się ludzkiego cierpienia, byłam świadkiem wielu historii, nie zawsze z dobrym zakończeniem. Widziałam ludzką bezsilność. Takie rzeczy nie przechodzą bez echa, zostają w człowieku.
A miłość? Bez niej sens ludzkiej egzystencji byłby niepełny. Przecież moi bohaterowie bywają szczęśliwi, poddają się podrygom serca. To także część ich życia. Staram się równoważyć ciężar emocjonalny.

[ZK] Która z Pani książek jest Pani ulubioną i dlaczego?
[ŻP] Chyba muszę powiedzieć, że „Tamarynd”, prawda? (śmiech). Ale to prawda, choć na pewno od strony warsztatowej odstaje od kolejnych, które mam nadzieję również ujrzą światło dzienne. Im dłużej czymś się zajmujemy, tym większą sprawność osiągamy. Nie inaczej jest z twórczością literacką. „Tamarynd” pisało mi się lekko, bo zyskałam przekonanie, choć nie pewność, że skoro udało mi się zainteresować wydawnictwo pierwszą książką, z drugą może być podobnie.
Cenię ją za wielogłos, pokazanie stanów wewnętrznych postaci w różnych sytuacjach, umiejętności radzenia sobie w obliczu rozmaitych trudności. Nawet jeśli bohaterowie nie zawsze osiągają swoje cele, wyciągają wnioski. A niezależnie od wszystkiego, nie boją się marzyć.

[ZK] Co według Pani jest najważniejsze w pisaniu książek?
[ŻP] Szczerość intencji. Uwrażliwienie się na innych ludzi. Skłonienie czytelnika do refleksji, poddania analizie własnego zachowania, sposobu postępowania, dokonanych wyborów. Książki spełniają rozmaite funkcje, uczą, bawią, rozwijają wyobraźnię. Na autorze ciąży odpowiedzialność za czytelnika. Pokazuje wycinek życia bohaterów, zatem powinien być na tyle sugestywny, żeby odbiorca mógł współodczuwać z postaciami. Współczuć im, nienawidzić, kochać, tęsknić, pragnąc. Tylko w taki sposób do niego dotrzemy. Najgorsze, to pozostawić czytelnika obojętnym.

[ZK] Czy ma Pani swoją ulubioną postać literacką, którą stworzyłaś? Jeśli tak, to kto to i dlaczego?
[ŻP] Wiele swoich postaci lubię. Zwykle z jednymi rezonuję lepiej, z innymi gorzej. W „Tamaryndzie” cenię Jadźkę za jej cięty język, odważne sądy i bezpardonowość w ich wyrażaniu. Franek jest typem faceta, z którym prawdopodobnie mogłabym się porozumieć. Robson, och ten Robson! Nie taki diabeł straszny jak go malują. Więcej nie powiem, żeby nie spoilerować.

[ZK] W jaki sposób Pani radzi sobie z „blokiem twórczym”? Czy kiedykolwiek miała Pani trudności z napisaniem kolejnego rozdziału?
[ŻP] Jeśli fabuła jest przemyślana i konspekt opracowany, to blok twórczy u mnie nie występuje. Odczuwam zniechęcenie, zmęczenie, brak energii, ale nie traktowałabym tego w kategorii blokady pisarskiej. Raczej jest to wynik stanu psychofizycznego. Wówczas wystarczy się wyspać, pozwolić sobie na wolny wieczór, odpuścić na chwilę. Odbudować się wewnętrznie i energetycznie. A potem już górki.

[ZK] Czy chętnie czyta Pani książki innych autorów? Jeśli tak, to jakie są Pani ulubione gatunki literackie lub autorzy?
[ŻP] Oczywiście! Nie wyobrażam sobie, że można pisać, nie czytając. Choć wiem, że takie osoby bywają i, co gorsza, przyznają się do tego. Dla mnie czytanie jest rodzajem odpoczynku, jeśli sięgam po lżejsze lektury, i nauki w przypadku obcowania z bardziej wymagającą treścią.
Wbrew pozorom nieczęsto sięgam po obyczajówki, a jeśli już, wybieram sprawdzonych autorów. Tutaj prym wiedzie Małgorzata Warda, Hanna Dikta i Tomasz Betcher. Uwielbiam kryminały, rozkochał mnie w sobie Wojciech Chmielarz. Nie sposób przejść obojętnie obok Jakuba Żulczyka i tutaj moglibyśmy porozmawiać o odpowiedzialności autora względem czytelników. Mam na myśli „Informację zwrotną”, w której z upodobaniem, drobiazgowością, plastycznie i bardzo sugestywnie opisał picie. Zresztą samemu będąc niepijącym alkoholikiem. Zanim poleciłam książkę znajomym, uprzedziłam, że zawiera sceny, które w wypadku osób walczących z nałogiem mogą być ryzykowne. Niemniej cenię sobie pióra Jakuba Żulczyka i jego samego jako osobę.
Staram się czytać literaturę piękną i tutaj bez zastanowienia wspomnę Johna Irvinga, Richarda Yatesa, z rumieńcami na policzkach Charlesa Bukowskiego. Z rodzimych pisarzy bardzo podoba mi się twórczość Jakuba Małeckiego.

JAKA JEST PANI DEWIZA ŻYCIOWA?
Uczciwość względem siebie i innych.

RADA, KTÓRA ZAPADŁA PANI GŁĘBOKO W PAMIĘCI?
Skup się na jednym w danym momencie.

NAWYKI DECYDUJĄCE O SUKCESIE?
Pracowitość, odpowiedzialność, umiejętne wyznaczanie celów.

CO CENI PANI W LUDZIACH?
Poczucie humoru, opanowanie i cierpliwość. Dokładnie to, czego mnie brakuje.

CZY JEST JAKAŚ POSTAĆ/OSOBA, KTÓRĄ PODZIWIA PANI SZCZEGÓLNIE I ZA CO?
Nie jedna, jest wiele takich osób. Myślę o rodzicach dzieci nieuleczalnie chorych albo takich, dla których ratunkiem jest operacja za nieprawdopodobne pieniądze. I ci ludzie potrafią przenosić góry. To budzi mój podziw. A poza tym chyba cierpię na deficyt autorytetów.

JAKIEJ MUZYKI SŁUCHA PANI W WOLNEJ CHWILI?
Od zawsze słuchałam Mietka Szcześniaka i Michała Bajora. Lubię słowa, bardziej skupiam się na nich, w odróżnieniu od dźwięków. Trafia do mnie zbuntowana Maria Peszek i wrażliwość Ralpha Kamińskiego.

KULTURA, W JAKIEJ POSTACI?
Przede wszystkim literatura i teatr.

JEŚLI ZWIERZAK W DOMU, TO JAKI?
Mam psa i kota, więc chyba na tym poprzestanę.

NIEZAPOMNIANY FILM?
„Co się wydarzyło w Madison County”. Nawet powiedziałabym, że przede wszystkim film, potem książka.

NA CO LUDZIE POWINNI ZWRACAĆ WIĘKSZĄ UWAGĘ W SWOIM ŻYCIU?
Ludzie powinni ważyć słowa, które są potężnym narzędziem. Rozwijać empatię. I zatrzymać się, bo mam wrażenie, że wszyscy dokądś pędzimy. Bez sensu.

GDYBY ODWAŻYŁA SIĘ PANI ZROBIĆ JEDNĄ ZWARIOWANĄ RZECZ W ŻYCIU, CO BY TO BYŁO?
Ja już takich zwariowanych rzeczy niemało doświadczyłam. Jazda na motocyklu, paragliding, debiut aktorski w wieku czterdziestu lat. Chyba wystarczy.

[ZK] Jakie są największe wyzwania, przed którymi staje Pani jako pisarka?
[ŻP] Sprawić, żeby czytelnik nie pozostał obojętny na opisywaną historię. Chciałabym, aby moje książki niosły za sobą jakieś przesłanie, które odbiorca odczyta, podda analizie. Zależy mi, aby opisywane historie były jak lustro, stanowiły przyczynek do zastanowienia się, w jakim miejscu jestem i dokąd zmierzam. Dawały nadzieję, że mimo zawirowań, niepowodzeń i przejściowych trudności można odnieść sukces, a siła sprawcza tkwi w nas samych.
Największym wyzwaniem jest dla mnie ulepszanie warsztatu, podnoszenie sobie poprzeczki. I przyjmowanie konstruktywnej krytyki, co nigdy nie jest łatwe, ale zawsze cenne.

[ZK] Czy ma Pani jakiś ulubiony cytat lub motto, który Panią inspiruje w trakcie pisania?
[ŻP] Zanim pojawiła się debiutancka powieść, oswajałam obawy cytatem Marka Hłaski:

Człowiek nie potrafi ocenić swoich błędów tak długo, jak opowiadanie leży w szufladzie biurka; trzeba je opublikować i zacząć się wstydzić za nie; to jest jedyna możliwość nauczenia się czegokolwiek na przyszłość.


Teraz ogromną wartość niosą dla mnie słowa Richarda Yatesa:

Świadomość, że wiesz, czego chcesz, zawsze daje siłę i wolność.

Ale kiedy piszę, po prostu skupiam się na tym. Zapominam o całym świecie, w tym o wszelkich mądrościach, radach, podpowiedziach. Jestem tylko ja i książka. Nic więcej.

[ZK] Jakie rady chciałaby Pani dać czytelnikom, którzy chcą lepiej zrozumieć Pani książki?
[ŻP] Nie wiem. Naprawdę nie wiem, czy powinnam im coś radzić. Wszyscy jesteśmy wolnymi ludźmi, czytamy z różnych pobudek, sięgamy po odmienne książki. Czasem mamy ochotę na lżejszą historię, innym razem pouczającą, wymagającą skupienia. Sama mam wrażenie, że niektóry tytuły nie trafiają do mnie tylko dlatego, że emocjonalnie nie jestem na nie otwarta w danym momencie. To nie znaczy, że historia jest zła, widocznie ja nie jestem na nią gotowa. Jeśli miałabym się zwrócić do czytelników bezpośrednio, poprosiłabym, żeby spróbowali wejść w fabułę głębiej, nie zatrzymywać się na powierzchni. Przystanąć, zastanowić się, pomyśleć.

[ZK] Na Amazonie pojawiło się ponad 200 publikacji stworzonych przy użyciu generatora tekstu ChatGPT. Wielu autorów chętnie korzysta z AI (sztuczna inteligencja) do pisania całych książek. Co Pani sądzi na ten temat?
[ŻP] Ja już dość długo żyję na tym świecie i niejednego doświadczyłam. Pamiętam czasy bez Internetu, telefonów komórkowych, żelazną kurtynę, kartki żywnościowe. Każda zmiana budzi w człowieku obawę, bunt, co jest zjawiskiem naturalnym. Kiedy pojawiły się komputery straszono nas likwidacją części etatów. Zautomatyzowanie produkcji podobnie. Tymczasem świat ewoluuje, ale on nie znosi pustki. Człowiek przystosuje się do każdej zmiany, zaadaptuje.
Nie inaczej będzie w miarę rozwoju sztucznej inteligencji. Od dawna mówi się, że jeden z najbardziej płodnych polskich pisarzy kryminałów korzysta z ghost writerów, albo sztabu programistów, którzy już dawno opracowali aplikacje wspomagające rzeczonego pana. Prawda, czy nie, nie mnie rozstrzygać.
Sztuczna inteligencja nie jest taka doskonała, za jaką ją mamy. Na przykład nie posiada poczucia humoru. Nie demonizowałabym problemu. Skupmy się na tym, co robimy najlepiej. Róbmy swoje, jak śpiewał Wojciech Młynarski.

[ZK] Czego w życiu się najbardziej Pani boi?
[ŻP] Od poprzedniego razu, gdy mnie Pani pytała nic się nie zmieniło. Nadal borykam się ze strachem przed utratą bliskich. Nie przed własną śmiercią, ale pustką, jaka pozostaje, gdy odchodzi ktoś, kogo kochamy. Martwi mnie starość i wynikające z niej ograniczenia.
„Tamarynd” podejmuje próbę oswojenia sposobu postrzegania śmierci. Jak widać, jeszcze nie przepracowałam w sobie wszystkiego, więc rozprawianie o kwestiach ostatecznych będzie wracało w moich książkach, tego jestem pewna.

[ZK] Czego życzyłaby sobie Pani w nadchodzącym czasie?
[ŻP] Spokoju, bezpieczeństwa, świata bez wojen. A prywatnie chciałabym wrócić do podróżowania. Spakować plecak i lecieć w świat. Mamy już konkretne plany i jeśli nic ich nie pokrzyżuje, powinnam wrócić do Azji jeszcze w tym roku.

Fot. Patrycja Mazurek Foto Styl Studio
Grafika: Zaczytany Książkoholik


Dodaj komentarz


Czytaj także

Poszukiwany ukochany - Beth O'Leary - zaczytanyksiazkoholik.pl

„Poszukiwany ukochany”, Beth O’Leary

Inteligentna, genialnie zabawna, chwytająca za serce – nowa powieść Beth O’leary! Trwają już prace nad serialem na podstawie książki! Rollercoaster emocji – komedia romantyczna o niepewności uczuć i pułapkach, jakie zastawia na nas miłość, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Najbardziej ambitna jak dotąd powieść autorki, która bawi i wzrusza do łez!


Arabskie opowieści. Historie prawdziwe-Tanya Valko-zaczytanyksiazkoholik.pl

„Arabskie opowieści. Historie prawdziwe”, Tanya Valko

„Arabskie opowieści” opisują ekscytujące losy zwariowanej arabistki, która w latach osiemdziesiątych zeszłego stulecia z duszą na ramieniu poleciała do Libii, gdzie rządził Kadafi. Ta książka to podsumowanie ponad 25-letniego pobytu autorki w krajach Orientu. Wielokrotnie podczas spotkań z Tanyą Valko i lektury jej książek pojawia się pytanie: skąd ona to wszystko może wiedzieć? Z własnego życia!