Joanna Szczybura - wywioad - zaczytanyksiazkoholik.pl

Pisanie często zaczyna się od marzeń z dzieciństwa – rozmowa z Joanną Szczyburą


Od romantycznych fanfiction w podstawówce po blog o życiu z dzieckiem w spektrum autyzmu. Joanna Szczybura, Autorka „Taką, jaka jestem” opowiada nam o swojej drodze do pisarstwa i głębszych przesłaniach, jakie chciała przekazać czytelnikom. Odkryjemy, jakie inspiracje i wyzwania towarzyszyły Jej w drodze do wydania swojej pierwszej książki. Przygotujcie się na fascynującą podróż przez literackie ścieżki. Przyjemnej lektury!


[Zaczytany Książkoholik] Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem? Czy zawsze marzyłaś o tym, że zostaniesz pisarką, czy to zainteresowanie pojawiło się w pewnym momencie życia?
[Joanna Szczybura] Już w podstawówce pisałyśmy sobie z przyjaciółką romantyczne historie z członkami ulubionego zespołu – chyba stworzyłyśmy pierwsze fanfiction w historii! Gdyby wtedy istniał Wattpad, zapewne byłybyśmy najgorliwszymi fankami. Później były wypracowania szkolne, które czasami polonistki dawały za przykład innym – nie było to wtedy dobrze widziane wśród moich kolegów. Napisałam też bajkę o wronie, która trafiła do krainy śniegu i stała się mewą. Byłam z niej niezmiernie dumna, bo nawet sama zrobiłam rysunki. Niestety pani od polskiego stwierdziła, że ją skądś przepisałam i to zraziło mnie do pisania dłuższych form 😉 Pisałam jedynie do szuflady i były to raczej fragmenty, krótkie zapiski. W 2018 założyłam bloga o życiu z dzieckiem w spektrum autyzmu i cieszył się dość dużą popularnością, a czytelnicy pisali do mnie, że powinnam pomyśleć o napisaniu książki. I tak zasiali ziarnko w moim umyśle.

[ZK] Co było główną inspiracją do napisania książki „Taką, jaka jestem” i jakie przesłanie chciałaś przekazać czytelnikom poprzez historię Michaliny, Kuby i Maksa?
[JS] Jestem romantyczną duszą, a historie różnych miłości układam sobie w głowie, od kiedy pamiętam. Chciałam napisać książkę, którą sama miałabym ochotę przeczytać – z pełnokrwistymi, wiarygodnymi postaciami, osadzoną w polskich realiach. Opowieść, która niesie nadzieję, że miłość jest możliwa, nawet jeśli zostaliśmy skrzywdzeni i boimy się zaufać, nawet jeśli nie wierzymy w siebie.

[ZK] Jakie wyzwania napotkałaś podczas kreowania postaci Michaliny, Kuby i Maksa?
[JS] Najmniej kłopotu sprawił mi Maks – jest kompilacją wielu osób w spektrum, które spotykam od dwudziestu lat. Michalina i Kuba byli trudniejsi w uformowaniu, bo bardzo zależało mi na wiarygodności – ich zachowania musiały być czymś motywowane, usprawiedliwione i przede wszystkim – prawdopodobne. Mam nadzieję, że mi się udało.

[ZK] Wątek związany z chłopcem w spektrum autyzmu dodaje głębi i autentyczności Twojej książce. Dlaczego zdecydowałaś się połączyć tę tematykę z główną fabułą?
[JS] Od początku wiedziałam, że chcę umieścić dziecko w spektrum, żeby pokazać innym obraz jak najbardziej zbliżony do rzeczywistości. W filmach i literaturze autystycy to najczęściej trochę niedostosowani społecznie geniusze – a to jest nieliczny odsetek tych osób. Wybiórczość pokarmowa, natręctwa, zamiłowanie do rutyny, ataki agresji i samoagresji, nieumiejętność przewidywania konsekwencji – to jest codzienność autyzmu.

[ZK] Czy istnieją jakieś osobiste doświadczenia lub historie, które miały wpływ na stworzenie tej konkretnej opowieści?
[JS] Jak już wspomniałam, mój syn jest w spektrum, ale to jedyna inspiracja. Całą resztę wymyśliłam sama.

[ZK] Jakie wyzwania napotkałaś podczas pisania tej książki i jak sobie z nimi radziłaś?
[JS] Brak czasu. Pisałam w każdej wolnej chwili, często przerywając co pół zdania wzywana do obowiązków maminych, domowych i zawodowych.

[ZK] Dlaczego akurat Kraków i Gdańsk?
[JS] Gdańsk, bo mieszkam niedaleko i bardzo lubię to miasto i wiążą się z nim same dobre wspomnienia. A dlaczego Kraków? Bo jest po drugiej stronie Polski, a zależało mi, żeby było to miasto bardzo oddalone od Gdańska. Padło więc na Kraków.

[ZK] Jakie odczucia towarzyszyły Tobie z chwilą postawienia ostatniej kropki w książce? Jak długo trwał „proces twórczy” i research do „Taką, jaka jestem”?
[JS] Byłam z siebie bardzo dumna – doprowadziłam projekt od początku do końca. Trochę mi też ulżyło, bo w głowie pojawiła się przestrzeń na nowe historie, których pragnęłam po ośmiu miesiącach pisania o Misi i Kubie.

[ZK] Premiera powieści to zapewne dla pisarza bardzo wyczekiwany czas. Jakie emocje towarzyszyły Tobie, kiedy o „Taką, jaka jestem” zaczynało się robić coraz głośniej?
[JS] Nikomu nie powiedziałam, że podpisałam umowę wydawniczą, więc gdy „bomba wybuchła” bardzo się bałam reakcji. Ale były bardzo pozytywne i to podniosło mnie na duchu. Ale były też momenty stresu i paniki, gdy przychodziły myśli typu „A jak się nie spodoba?”, „A jeśli to jednak beznadziejna opowieść?”. A potem zaczęły nadchodzić pozytywne recenzje i została tylko radość.

[ZK] Co czułaś w monecie otrzymania pozytywnej decyzji co do wydania „Taką, jaka jestem”?
[JS] Z wysłaniem propozycji do wydawnictw czekałam trzy miesiące, bo mój „syndrom oszusta” powstrzymywał mnie przed jakimkolwiek działaniem. W końcu moi przyjaciele z kursów pisarskich namówili mnie i napisałam kilka maili. Po półtora miesiąca odezwała się Marta z Prószyńskiego z propozycją umowy, a ja musiałam przeczytać tę wiadomość kilka razy, żeby uwierzyć. To była niesamowita radość. Odtańczyłam nawet taniec szczęścia, a potem się popłakałam.

[ZK] Czy możesz podzielić się z nami jakąś anegdotą związaną z procesem tworzenia książki „Taką, jaka jestem”?
[JS] Nikt z moich bliskich nie wiedział, że piszę książkę. Zrobiłam to w całkowitej tajemnicy z postanowieniem, że przyznam się, dopiero gdy podpisze umowę. Gdy klikałam w laptopa myśleli, że tworzę scenariusze lekcji albo piszę jakieś mniej ważne notatki. To była misja top secret 😉

[ZK] Powieści, w jakim gatunku literackim nigdy byś nie napisała i dlaczego?
[JS] Chyba takiego typowego krwawego horroru, bo sama nie gustuję w tym gatunku. Bo King to przecież nie horrory, prawda? 😉

[ZK] Jak duże znaczenie ma tytuł i okładka książki?
[JS] Jeśli chodzi o okładkę, to zależało mi, żeby był na niej Gdańsk, bo warto zaznaczyć miejsce, gdzie dzieje się akcja. Natomiast duży problem miałam z tytułem – do momentu wysłania pliku moja powieść nie miała tytułu. W końcu pomyślałam, że fajnie będzie użyć ostatnich słów powieści – i tak narodził się tytuł „Taką, jaka jestem”.

[ZK] Czy masz jakiś ulubiony cytat lub motto, który inspirował Cię w trakcie pisania?
[JS] Cytat Oli Budzyńskiej (Pani Swojego Czasu) – „zrobione jest lepsze od perfekcyjnego” pozwalał mi nie analizować sto razy każdego zdania tylko pisać dalej. Dopiero gdy skończyłam całość, zaczęłam dopracowywać poszczególne fragmenty.

[ZK] Co sadzisz na temat czytelnictwa w Polsce?
[JS] Zawsze dużo czytałam i ze smutkiem patrzyłam na spadające liczby osób czytających. Na szczęście ostatnio jest coraz lepiej, młodzież wróciła do czytania. Cieszę się, że ebooki i audiobooki są coraz bardziej dostępne, bo każda forma poznawania literatury jest ważna.

[ZK] Czego w życiu się najbardziej boisz?
[JS] Utraty bliskich i ciężkiej choroby. A z rzeczy bardziej przyziemnych to pająków i wysokości.

[ZK] Czego życzyłabyś sobie w nadchodzącym czasie?
[JS] Dokończenia drugiej powieści – mam już mniej więcej połowę a promocja „Takiej, jaką jestem” zajmuje mi cały czas wolny i przestrzeń w głowie.

Fot. Joanna Szczybura
Grafika: Zaczytany Książkoholik


Dodaj komentarz


Czytaj także

Deklaracja nieśmiertelności - Szymon Ligocki - zaczytanyksiazkoholik.pl - blog

Krakowska bohema – „Deklaracja nieśmiertelności” autorstwa Szymona Ligockiego

Akcja powieści toczy się na przełomie XIX i XX wieku w Krakowie. W dziwnych okolicznościach życie odbiera sobie wybitny artysta Grzegorz Kant. Niejasne staje się dlaczego, tuż po jego śmierci został rozkradziony jego dorobek. Mało kto też wierzy, aby mistrz sam targnął się na swoje życie. Pojawiają się pytania,


Marcin Margielewski, Dziewczyny z Dubaju, zaczytanyksiazkoholik.pl

„Modelki z Dubaju”, Marcin Margielewski

Marzą o pracy w modelingu albo o ślubie z arabskim księciem. Lecą do Dubaju i zostają… prostytutkami. W miejscu gdzie prostytucja jest surowo karana, choć równie powszechna jak piasek na pustyni, nie mówi się o niej wprost. Nazywa się je modelkami. Tak jest ładniej. To wolą klienci, tak wolą one same.