Drążąc głęboko ludzką psychikę rozmowa z Antonim Grycukiem autorem Samotności Boga

Drążąc głęboko ludzką psychikę: rozmowa z Antonim Grycukiem, autorem „Samotności Boga”


Zanurzenie w głębokie obszary ludzkiej psychiki, eksploracja emocji i zaskakujące tło postaci – to wszystko można znaleźć w powieści „Samotność Boga” autorstwa Antoniego Grycuka. Rozmowa z pisarzem rzuciła światło na inspiracje, trudności w procesie twórczym oraz głęboki research, który stanowił fundament dla przedstawienia pracy kardiochirurga i zakładu pogrzebowego. Przyjemnej lektury.


[Zaczytany Książkoholik] Jak doszło do powstania pomysłu na napisanie książki „Samotność Boga” i co skłoniło Pana do eksploracji głębokich obszarów ludzkiej psychiki?
[Antoni Grycuk] Sam pomysł na to, aby napisać coś o lekarzach, wziął się po długich opowiadaniach koleżanki lekarki, natomiast chęć pisania o kardiochirurgu pojawiła się, gdy wymyśliłem tytuł. U mnie idea książki wzięła się właśnie z tytułu. Pomyślałem, że to świetny zlepek słów, a przy okazji pasujący do roli ziemskiego boga, jakim czasem autorzy obdarzają właśnie ten zawód. Bo czyż kardiochirurg, naprawiając serce, które bez interwencji przestałoby działać, lub przeszczepiając je, nie naprawia tego, co naturalnie prowadziłoby do rychłej śmierci? A dlaczego napisałem psychologiczną powieść tak głęboko drążącą problemy natury mentalnej? Ponieważ sam —mówiąc ogólnie — doświadczyłem stanów, w których miewałem problemy emocjonalne. Druga sprawa jest taka, że zawsze lubiłem dużo rozumieć, nie wystarczały mi proste odpowiedzi, ale też byłem skory do zadawania pytań kwestionujących utarte stwierdzenia czy wartości. Dla mnie każde wydarzenie, również to najtragiczniejsze, miewa pozytywne skutki, a pełne szczęście bywa rozleniwiaczem i nauczycielem ignorancji.

[ZK] Co było inspiracją do stworzenia postaci głównego bohatera, Marka? Dlaczego wybrał Pan dla niego specjalizację kardiochirurgii oraz właściciela zakładu pogrzebowego ?
[AG] W zasadzie nie miałem inspiracji jako takiej. Nie było lekarza czy innej postaci, która by mi przyświecała podczas pisania. Co do wyboru specjalizacji kardiochirurga już mówiłem, a co do właściciela zakładu pogrzebowego, to zdałem sobie sprawę, że to, z czym najbardziej mierzą się ci lekarze, to śmierć. Dwie szale tego samego zawodu: życie i śmierć. A jak lepiej opisać zmagania z tymi „biegunami”, jeśli nie tworząc bohatera jako pracownika mierzącego się z każdym z nich?

[ZK] W książce „Samotność Boga” przedstawia Pan dość precyzyjnie (jak na mnie) pracę kardiochirurgii, np. operacje, czy przygotowywanie ciał w zakładzie pogrzebowym do pogrzebu. Jak wyglądał research w tym zakresie?
[AG] Żeby nie rozpisywać się za bardzo, powiem, że przygotowując się do napisania ostatecznej wersji tej powieści, przeczytałem bodajże 8 książek traktujących o lekarzach, a w szczególności o kardiochirurgach i 3 o zakładach pogrzebowych, obejrzałem mnóstwo filmów na Youtube przedstawiających operacje, przygotowania do nich, pokazujących wyposażenie sal operacyjnych, czy funkcjonalności poszczególnych narzędzi, ale też odbyłem kilka rozmów z lekarzami, z czego niezliczoną liczbę dyskusji z koleżanką, radiolożką. Ale zapoznanie się z „warsztatem” nie było najtrudniejszą częścią researchu. Było nią poczucie tego, z czym zmagają się lekarze na co dzień, i wykrystalizowanie w myślach idei, jaką chcę przekazać Czytelnikowi. Bo opisać wydarzenia to jedno, ale dla mnie najważniejsze jest to, żeby wiedzieć, do jakiego przesłania się zdąża, pisząc.

[ZK] Czy w trakcie pisania powieści napotkał Pan na jakieś trudności lub wyzwania? Jak sobie z nimi Pan poradził?
[AG] Tak, napotkałem. Jestem początkującym pisarzem i gdy po pierwszych 3 miesiącach dopisałem historię do końca, myślałem, że powieść jest gotowa. Ale po przeczytaniu jej, poczułem, że chciałem przekazać coś znacznie więcej, że to, co stworzyłem, jest płytkie i powierzchowne. I dopiero wtedy wziąłem się za głęboki research, bo wcześniej odbyłem kilka rozmów z lekarzami i przeczytałem tylko jedną książkę. Powieść pisałem ponad 2 lata, co było sporym wyzwaniem wymagającym cierpliwości i zapału.

[ZK] Czy ma Pan jakieś ulubione chwile związane z interakcjami z czytelnikami lub odbiorcami swojej książki?
[AG] Do tej pory mam niewielki odzew: ot, kilkanaście opinii bądź recenzji, kilka długich rozmów o książce. Ale jest jeden moment, który bardzo poprawił mi humor tuż przed jednym wieczorkiem autorskim. Otóż znajoma powiedziała mi, że dla niej ta powieść wcale nie jest o lekarzu. Że lekarz jest tu swoistą metaforą czegoś, co jednak dla niespojlerowania zostawię dla siebie. I de facto z takim założeniem pisałem tę książkę: metaforycznie, pokazując kardiochirurga.

[ZK] Jakie były Pana nadzieje i oczekiwania co do reakcji czytelników na tę książkę? Jakie przemyślenia lub uczucia chciałby Pan, żeby zostawili oni po jej przeczytaniu?
[AG] Przede wszystkim chciałem, żeby czytelnicy odebrali tę powieść jako coś więcej niż zwykłą historię. Nawet niezwykle emocjonalną powieść. Bo książek opowiadających historie z większym czy mniejszym morałem było mnóstwo, a takich, które mają drugie dno — znacznie mniej. I muszę powiedzieć, że opinie są różne: od niezwykle pozytywnych, nawet podobnych do tego, co powiedziała znajoma, aż po dwie raczej negatywne. Ale prawda jest taka, że nic, co dobre i wartościowe, nie podoba się wszystkim ludziom.

[ZK] Czy prace nad nową książką lub projektem są aktualnie w toku? Jeśli tak, czy może nam Pan o nich powiedzieć?
[AG] Tak. Mam już praktycznie gotową kolejną powieść. I tym razem nie jest ona za bardzo „zwyczajna”. To książka, która — znów metaforycznie — mówi o przemianie bohatera dokonującej się, gdy ten zagląda do własnego wnętrza. Tę powieść pisałem również prawie 2 lata. Mam także kolejną, nad którą aktualnie pracuję. To tekst o rodzącej się w cierpieniu pasji, o wybaczaniu, o inności i okrucieństwie młodzieży. Ale też o miłości, choć bardzo młodego człowieka.

[ZK] Czy ma Pan jakiś ulubiony cytat lub motto, który inspiruje Pana w trakcie pisania?
[AG] W zasadzie mam sporo ulubionych cytatów, ale chyba żaden z nich nie stanowi motoru napędowego do pisania. Choć jeden — w humorystyczny sposób — dobrze oddaje moje próby łamania stereotypów i schematów. Brzmi on: kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać!

[ZK] Wcześniej czy później, każdy pisarz spotyka się z hejtem czy krytyką swojej twórczości. Czy miał już Pan takie doświadczenia? Jeśli tak, to, jak sobie z nimi radzi/poradził?
[AG] Tak. Hejtu doświadczyłem nawet przed wydaniem powieści, kiedy uczyłem się technik pisarskich na portalach pisarskich. Byli tacy, którzy hejtowali wszystko, co nie było zgodne z tzw. jakością, byli tacy, którzy próbowali pozbawić ambicji, mówiąc, że i tak się nie uda. Lecz spotkałem też tam mnóstwo osób, które mnie wspierały, mówiły, żebym się nie poddawał. I za to im dziękuję. A to mój upór i nieustępliwość spowodowały, że musiałem sobie poradzić z hejtem.

[ZK] Jakie książki, autorzy lub inne źródła stanowią dla Pana inspirację literacką?
[AG] W zasadzie nie mam autora, na którym bym się chciał wzorować. Owszem, jest jedna książka dla mnie wyjątkowa i czasem po nią sięgam, żeby zobaczyć, jak została napisana, ale nie staram się pisać w podobny sposób. To powieść, która skłoniła mnie do tego, abym sam zaczął cokolwiek pisać. Tytuł to: „Trylogia nowojorska” Paula Austera.

[ZK] Jak duże znaczenie ma tytuł i okładka książki?
[AG] Tytuł ma duże znaczenie. Bo np. nie wyobrażam sobie, abym tę powieść mógł zatytułować choćby „O lekarzu, który zaczął grzebać ludzi”. Dla mnie tytuł musi być nośnikiem kwintesencji powieści. Podobnie jest z okładką. Idealnie, aby podkreślała coś, co w książce nie jest powiedziane wprost lub coś, co stanowi meritum przesłania.

[ZK] Czego w życiu się najbardziej Pan boi?
[AG] Jak to powiedział pewien kabaret: najstraszniejsze są duch i zaduch. Oczywiście to żart, ale specjalnie go przytoczyłem, żeby powiedzieć, że najmniej boję się książek o duchach, o wampirach czy wilkołakach. Natomiast potrafię się bać ciężkich emocji u bohatera. Choć słowo „bać” użyłem ciut na wyrost. A w życiu boję się, że nie sprostam, boję się robić rzeczy, które mogą krzywdzić, choć czasem i zwykły chleb potrafi „skrzywdzić”, jeśli ktoś nie toleruje glutenu.

[ZK] Czego życzyłby Pan sobie w nadchodzącym czasie?
[AG] Chciałbym wydać kolejne książki i mieć zapał do uczenia się gry na pianinie.

Fot. Antoni Grycuk
Grafika: Zaczytany Książkoholik


Dodaj komentarz


Czytaj także

Bieszczady. Dla tych, którzy lubią chodzić własnymi drogami, Adrian Markowski, zaczytanyksiazkoholik.pl

„Bieszczady. Dla tych, którzy lubią chodzić własnymi drogami” – magia Bieszczad!

Wieloetniczny, wieloreligijny, intrygujący dla etnografów, ważny dla przedsiębiorców naftowych i drzewnych, ale nie dla turystów. Takie kiedyś były Bieszczady. Autor książki, Adrian Markowski przez wiele lat poznawał tajemnice Bieszczad. Swoją książkę dedykuje każdemu, ale przede wszystkim tym, którzy lubią chodzić własnymi ścieżkami.


Złodziejka-Sarah Waters-zaczytanyksiazkoholik.pl

„Złodziejka”, Sarah Waters

Czy wśród brudu i potworności wiktoriańskiego Londynu jest jeszcze miejsce na prawdziwie namiętne uczucie? Wiktoriańska Anglia, rok 1862. Sue Trinder to córka złodziejki i morderczyni. Mieszka w Londynie, w domu oszusta i pasera, w którym codziennie załatwia się brudne interesy. Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje nietypową propozycję – jeśli pomoże tajemniczemu mężczyźnie w uwiedzeniu bogatej sieroty Maud Lilly, otrzyma połowę jej pieniędzy.