Jolanta Bartoś - wywiad

Co zainspirowało Jolantę Bartoś do stworzenia „Śpij, dziecinko, śpij…”?


W powieść „Stalker” Jolanta Bartoś opisuje własne przeżycia w trudnej walce z wirtualnym prześladowcą. Czy powieść miała być lekarstwem/terapią trudnych przeżyć? Czytając wywiad, dowiemy się również, czy czytając kiedykolwiek dowolną książkę, autorka pomyślała: dlaczego ja nie wpadłem na pomysł napisania takiej książki/fabuły. To i wiele więcej ciekawostek o Pani Jolancie, w poniższej rozmowie.


[Zaczytany Książkoholik] W jakich okolicznościach zrodził się pomysł, aby chwycić pióro w dłoń i zacząć pisać książki?
[Jolanta Bartoś] Pisałam, odkąd pamiętam. Zawsze towarzyszył mi zeszyt, w którym zapisywałam swoje pierwsze opowiadania. I tak szczerze powiedziawszy, nieważne gdzie byłam, czy co robiłam. Gdy miałam pomysł, musiałam go zapisać. Pamiętam, że kiedyś przyłapał mnie na tym nauczyciel podczas lekcji. Wziął zeszyt, przeczytał kawałek i powiedział, że marnuję się w tej szkole. Wciąż mam te stare zeszyty i dziś uważam, że tamto pisanie było infantylne, choć dostosowane do piętnastolatki.
Ale tak naprawdę moja przygoda z własną literaturą zaczęła się od wymyślania bajek młodszemu braciszkowi. Mogłam tak godzinami opowiadać, a on, zamiast spać, chciał więcej i więcej…

[ZK] W powieść „Stalker” opisuje Pani własne przeżycia w trudnej walce z wirtualnym prześladowcą. Czy powieść miała być lekarstwem/terapią trudnych przeżyć?
[JB] Chyba nie nazwałabym tego terapią. Książkę napisałam bardzo szybko, ale cały czas towarzyszył mi ból i łzy. Rodzina chodziła obok mnie na palcach, żeby nie przeszkadzać, żebym jak najszybciej się z tym uporała. Ale czy było to lekarstwo na zadane rany? Nie.
Stalker zniszczył moje życie. Odebrał mi wszystko co miałam – pracę, znajomych, przyjaciół, zniszczył moje poczucie wartości i godność osobistą. Odebrał mi mnie samą. Nie można napisać książki i uznać temat za zamknięty. To wciąż boli. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wielu ludzi ma ten sam problem. Jeżdżę na spotkania, opowiadam o tym, co zrobił mój prześladowca i za każdym razem przeżywam ten koszmar od nowa. Ale teraz potrafię o tym mówić. Nawet jeśli płyną łzy, to wiem, że komuś pomogę. Że ktoś zdobędzie się na odwagę i powie dość.
Ta sprawa bardzo na mnie wpłynęła i w pewnym stopniu zaprowadziła mnie w to miejsce, gdzie teraz jestem.
Cyberprzemoc jest okropna i nikomu tego nie życzę.

[ZK] Jakie odczucia towarzyszą Pani z chwilą postawienia ostatniej kropki w książce?
[JB] Jestem szczęśliwa.
Oczywiście wiem, że to nie koniec pracy, mimo że słowo „koniec” zostało napisane. To dopiero pierwszy etap, nad którym trzeba dalej pracować. Ale w tym momencie mam uczucie, że wykonałam kawał dobrej roboty i tylko trzeba wszystko doszlifować, nadać blasku.

[ZK] Jest Pani autorką powieści kryminalnych. Co zadecydowało, że postanowiła napisać Pani horror „Śpij, dziecinko, śpij…”?
[JB] Te moje kryminały wymykają się z ciasnych norm zarezerwowanych dla tego gatunku. Owszem, jest zbrodnia, jest śledztwo, ale bardzo dużo miejsca poświęcam na przedstawienie warstwy obyczajowo – społecznej, nierzadko umieszczając akcję w specyficznych miejscach. Na przykład w „Uwięzionych…” akcja dzieje się w bibliotece, której budynek stoi na miejscu dawnego kościoła i cmentarza. Miejsce samo prosiło się o niecodzienną oprawę powieści. W serii „Obłędu” główna bohaterka jest empatią z nadzwyczajnymi zdolnościami.
Wierzę w duchy i różne dziwne zjawiska. Często takie motywy przewijały się w tych moich „niepokornych kryminałach”, więc było tylko kwestią czasu, gdy w końcu spod mojego pióra wyjdzie horror.

[ZK] Premiera powieści to zapewne dla pisarza bardzo wyczekiwany czas. Jakie emocje towarzyszą Pani w trakcie premier książek? Czy za każdym razem są takie same?
[JB] Odliczam dni do premiery i jest to długa lekcja cierpliwości. Każda paczka z nową powieścią cieszy niesamowicie. Kiedyś musiałam natychmiast rozpakować, zajrzeć do środka… Tym razem zmieniłam sukienkę, żeby nie była taka codzienna. Zrobiłam makijaż, poprawiłam fryzurę… Aż wszystkich denerwowałam tym swoim zachowaniem, ale chciałam, żeby ta chwila była wyjątkowa. Moment, gdy otwieram karton i biorę do ręki nową powieść, jest magiczny. Książka musi mnie oczarować, porwać… Wiem, co będzie w środku, ale chodzi o uchwycenie tego momentu „WOW”.

CO MOTYWUJE PANIĄ DO DZIAŁANIA?
Uwielbiam spotkania autorskie. Wracam z nich naładowana ogromem pozytywnej energii, która długo nie pozwala mi zasnąć, pomimo zmęczenia. Spotkanie z czytelnikiem, możliwość zamienienia z nim, choć kilku zdań nie da się zastąpić niczym innym.

FILM, KTÓRY WYWARŁ NA PANI NAJWIĘKSZE WRAŻENIE TO…
Było kilka takich filmów. Zresztą lubię szeroko pojęte kino, z różnych gatunków, no może z wyjątkiem westernów 😉 Ale jeśli miałabym wymienić jeden film, to będzie to „Czas zabijania”, „Lęk pierwotny”, „Adwokat diabła” i jeszcze kilka 😉

JAKĄ KSIĄŻKĘ Z DOTYCHCZAS PRZECZYTANYCH MOŻE PANI POLECIĆ?
Kiedyś zaczytywałam się w sagach Margit Sandemo, później była trochę cięższa literatura Kinga i Koontza, teraz czytam więcej polskich autorów, ale nie chciałabym polecać jednej książki, czy jednego autora. Boję się, że kogoś wyróżnię, a mam kilku ulubionych autorów. Sięgam po obyczajówki i kryminały. Mamy dużo dobrych polskich autorów.

NAJBLIŻSZY URLOP SPĘDZĘ…
Miałam być w Chorwacji, ale niestety życie modyfikuje nasze plany, jak chce. Gdybym miała wybierać, z całą pewnością byłyby to góry. Jestem typem spacerowicza. Wakacje stacjonarne typu leżenie plackiem na plaży to nie dla mnie. Zdecydowanie wolę piękne górskie widoki, niepowtarzalny klimat majestatycznych gór i piękną przyrodę.

CO CENI PANI W LUDZIACH?
Przyjaźń, szczerość, zaufanie, poczucie humoru, optymizm, tolerancja. Każda odwrotność tych cech, czyli kłamstwo, intrygi, obgadywanie za plecami jest zaprzeczeniem przyjaźni.

NIEZAPOMNIANE MIEJSCE?
Nie wiem, czy już w takim miejscu byłam. Mam nadzieję, że nie. Że jeszcze muszę dużo zobaczyć, zachłysnąć się pięknem tego świata, żeby móc zamknąć oczy i wrócić do tego miejsca…

KULTURA, W JAKIEJ POSTACI?
Myślę, że kultura zaczyna się od słowa. Tego, które wypowiadamy. Czasami uszy więdną, gdy słyszę rozmowę dzieci. Co słowo to przerywnik. I nawet nie można zwrócić uwagi, bo w zamian dostaniesz wiązankę zwrotną.
Niestety kulturę wynosimy z domu. Musimy nauczyć dzieci mówić, pisać, chodzić do teatru, opery, muzeum, galerii (mam tu na myśli wystawy prac artystów), żeby słowo – kultura – miało odpowiednie znaczenie.

JAKĄ UMIEJĘTNOŚĆ CHCIAŁABY PANI OPANOWAĆ DO PERFEKCJI?
W tym momencie myślę o tym, czego nie umiem robić, a może powinnam się skupić na tym, co umiem najlepiej?
Wyrażenie siebie – w słowach – jest trudne. Perfekcja to dążenie do doskonałości. Myślę, że gdybym osiągnęła taki kunszt, nic by mi już nie pozostało. Zdecydowanie wolę gonić króliczka.

W CZASIE WOLNYM …
Zajmuję się rękodziełem. Uwielbiam tworzyć. Począwszy od haftu, szydełkowania, frywolitek, poprzez Beading, amigurumi, kanzaschi… Uwielbiam każdą sztukę rękodzielniczą. Jeszcze nie wszystko umiem, nie wszystkiego próbowałam, ale zawsze umiem docenić kunszt i pracę, włożoną w wykonane dzieło.

[ZK] Nie ma dnia, abym w Internecie nie natrafiła na publikację dotyczącą nielegalnego udostępniania audiobooków, e-booków, książek – co Pani o tym sądzi?
[JB] Walczę z tym na ile się da, choć niektóre strony wcale nie reagują na roszczenia autorów. Uważam, że to zwykła kradzież. Każda książka ma prawa autorskie i jako takie powinny być przestrzegane. Nikt z nas nie chce pracować za darmo. Wyobraźmy sobie, że pracujesz cały miesiąc, a na koniec dostajesz wypłatę za tydzień. Tak mniej więcej to wygląda, ale mało komu można to wytłumaczyć. Ludzie lubią dostawać coś za darmo.

[ZK] „Śpij, dziecinko, śpij…” – co zainspirowało Panią do stworzenia tej powieści?
[JB] Słucham bardzo dużo podkastów kryminalnych. Mam swoich ulubionych podkasterów, bo tu nie tylko historia decyduje o tym, czy warto ją poznać. Ważny jest głos, sposób przedstawienia historii, język, słownictwo i nastrój, jaki tworzą…
Trafiłam na kilka historii o masowych grobach dzieci i przerażającą opowieść o fabrykantkach aniołków na terenach Polski w trzydziestoleciu międzywojennym. Ta historia mną wstrząsnęła. Była taka, że chciałam ją opowiedzieć po swojemu, ale natychmiast widziałam wiele problemów.
Powieść historyczna to coś, co mnie przerażało.
Cóż… zrobiłam sobie przerwę. Poszłam do kuchni obrać ziemniaki na obiad. Nie cierpię tego robić, ale czasami serwuję na obiad takie danie. I nagle, podczas tej jakże frustrującej czynności następuje błysk! Nie umiem tego wyjaśnić. Po prostu w jednej sekundzie zobaczyłam moją bohaterkę, wiedziałam kim jest, jak wygląda jej życie, znałam tę historię. Musiałam ją tylko zapisać. Potem usiadłam do komputera, wstukałam w przeglądarkę słowa „Śpij, dziecinko, śpij” i wyświetliła mi się ta stara kołysanka – „Pieśń nad kołyską”.
W tym momencie miałam wszystko co chciałam. I w takiej chwili siadam przy kompie i trudno oderwać mnie od klawiatury…

[ZK] Czy czytając kiedykolwiek dowolną książkę, pomyślała Pani: dlaczego ja nie wpadłam na pomysł napisania takiej książki/fabuły?
[JB] Nie. Zazdrość to coś, co nie współpracuje z kreatywnością. Staram się nie powielać pomysłów, żeby uniknąć posądzenia o plagiat. Jeśli wiem, że ktoś już napisał taką historię, nie będę w nią brnęła na siłę. Jest tyle różnych inspiracji, po które można sięgnąć. Wystarczy tylko chcieć.
No, może ciut zazdroszczę Kingowi jego nieprzeciętnej wyobraźni, ale nie zamierzam wspomagać się używkami 😉

[ZK] Książki, w jakim gatunku literackim nigdy by Pani nie napisała i dlaczego?
[JB] Nigdy nie napiszę erotyku. Dlaczego? Musiałabym za bardzo odsłonić swoją intymną stronę osobowości, a ona nie jest na pokaz.

[ZK] Czy wypracowała Pani jakieś nawyki pisarskie?
[JB] Lubię pisać w ciszy. Mam swoje biurko, na którym stoi notebook, obok kawa, która zbyt szybko stygnie. Z prawej strony zawsze leży notes, w którym zapisuję różne rzeczy, które mogą być mi potrzebne. No i korzystam ze słownika synonimów.
Hałas mnie rozprasza, dlatego częściej piszę wieczorami niż w dzień.
Nie piszę na siłę. Jeśli nie czuję słów, nie piszę. Gdy przychodzi wena, mogę pisać niemal bez przerwy, ale nie umiem pisać na siłę, bo to nie będzie dobre.

[ZK] W rankingu lubimyczytac.pl Pani powieści posiadają mocne 7,6 punktów na 10, czyli w ocenie czytelników powieści są bardzo dobre / rewelacyjne. Jakie uczucia/emocje towarzyszą Pani, widząc tak dobre przyjęcie Pani powieści wśród czytelników?
[JB] Myślę, że każdy pisarz lubi dostawać dobre oceny za swoją pracę. To nie jest tak, że obrastam w piórka i woda sodowa uderza mi do głowy. Dobra recenzja to nie tylko powód do dumy. Mnie dodaje energii, czuję, że robię coś, co podoba się czytelnikom i powinnam to robić nadal. Czyli – powinnam wymyślić kolejną historię, którą zaskoczę czytelnika. Tu jest zawsze problem. Skoro za każdym razem podnoszę poprzeczkę, kiedy nastąpi moment, że już więcej nie dam rady?

[ZK] Który moment w pracy twórczej jest dla Pani najtrudniejszy?
[JB] Pierwsze zdanie. Pierwszy rozdział…
Myślę, że książka powinna zainteresować czytelnika już na samym początku. Wszelkie opisy, spowalniacze są nudne. Alfred Hitchcock mówił, że historia powinna zacząć się mocną sceną, a potem napięcie powinno eskalować.
Ideał, ale trzeba mieć jakiś cel.

[ZK] Kto z najbliższego otoczenia był pierwszym czytelnikiem Pani debiutanckiej powieści i z jaką opinią się wówczas Pani spotkał?
[JB] Moja debiutancka powieść „Niepokorna” powstała w 2011 roku. Pisałam ją na studiach, częściowo jako pracę zaliczeniową na zajęcia z kreatywnego pisania. Gdy zrozumiałam, że wiem, jak wyglądają losy moich bohaterów postanowiłam ją skończyć. Czytałam ją, tak jak powstawała – fragmentami, mojej współlokatorce. Ona zawsze złościła się, że urywam w najbardziej interesującym momencie i dlaczego tak mało napisałam.
W 2012 roku zmarł mój Braciszek. To nie był dobry moment na szukanie wydawcy i karierę pisarki. Książka czekała na wydanie aż do 2016 roku. Wtedy współpracowałam z redakcją „Głos Leszna” i założyciel redakcji namówił mnie do wysłania powieści do wydawnictwa. A potem wszystko potoczyło się szybko.

[ZK] Czego w życiu się Pani najbardziej boi?
[JB] Hmm… Przyznam, że zatrzymałam się na tym pytaniu. Nie mam żadnych chorób z końcówką – fobia. Co nie znaczy też, że jestem super odważna i nic mnie nie przeraża, to by było oznaką głupoty.
No dobrze… Tak najbardziej boję się śmierci. Wiem, że kiedyś przyjdzie, ale jeszcze nie teraz… Boję się też straty najbliższych.
A z rzeczy bardziej realnych boję się ludzkiej głupoty, donosicieli, manipulatorów, zawiści. To są cechy, które zawsze prowadzą do kłótni i nieporozumień, a ja jestem pokojowo nastawiona do życia.

[ZK] Czego życzyłaby Pani sobie w nadchodzącym czasie?
[JB] Chciałabym wydać jeszcze kilka książek, bo uwielbiam pisać.
Chciałabym, żeby wszyscy w mojej rodzinie byli zdrowi.
I chciałabym, żeby na świecie panował pokój.

Fot. Jolanta Bartoś
Grafika: Zaczytany Książkoholik


Dodaj komentarz


Czytaj także

Adwokat

„Adwokat”, Michael Connelly

Mickey Haller, tytułowy „Lincoln Lawyer”, to adwokat, którego biuro mieści się głównie na tylnym siedzeniu jednego z jego czterech samochodów marki Lincoln. Prawnik, który przemieszcza się między oddalonymi od siebie wydziałami sądu w Los Angeles, podejmuje się obrony klientów różnego pokroju. Są wśród nich pijani kierowcy, recydywiści, dilerzy narkotyków…


Dwuświat. Księga - Pokun - W. W. Gregory

„Dwuświat. Księga II – Pokun”, W. & W. Gregory

Wojna między Inco a Floris jest nieunikniona. Trwają przygotowania, choć po latach pokoju żaden kraj nie wie, jak się do niej przyszykować. Przekraczanie granic, nie tylko tych terytorialnych, staje się codziennością. Życie jednostki
przestaje mieć znaczenie, gdy mowa o wyższym celu – bez względu na to, ile razy miałby się zmienić z uwagi na obraną politykę.